Dlaczego potrzebujemy innych ludzi ?


Jestem osobą szczęśliwą. Mam blisko siebie ukochaną osobę, która darzy mnie miłością, troską i zainteresowaniem. Nie wyobrażam sobie, aby była przy mnie inna, ponieważ właśnie ta jedyna jest najważniejsza. Kocham ją od lat. Długo czekałam abyśmy mogli być razem. Dziś każdy dzień jest jak spełnienie marzeń. Szanuję i doceniam to, a jednocześnie czasami mam wyrzuty sumienia. Czuję się bardzo niewdzięczna. Mam blisko siebie najukochańszą osobę, a jednocześnie czuję się smutna i samotna jakby ta jedna ukochana osoba mi nie wystarczała, jakby cały czas czegoś brakowało. Nie brakuje mi drugiej osoby do kochania, ani wielokrotności tych, że. Brakuje mi ludzi, których nie kocham, a po prostu lubię, którzy będą stanowić oś równowagi. Ludzi z którymi będę mogła spędzać czas nie zarzucając sobie, że nie spędzam go z tą jedną ukochaną osobą. Dla których nie będzie mi szkoda tego czasu. Tak naprawdę ukochana osoba jest moim najlepszym i najwierniejszy przyjacielem.

Człowiek nie jest samotną wyspą, ale zaczyna rozumieć to dopiero wówczas kiedy ma czas dla siebie.

Czas, którego tak bardzo pragnął, a jednocześnie nie chciał, bo działa on jak brutalne obdarcie z szaty. Tak łatwo jest wiecznie pędzić, mieć ciągle zajętą głowę milionem spraw, zadań nie cierpiących zwłoki. To wbrew pozorom szalenie ułatwia nam życie i codzienne egzystowanie. Nie mamy kiedy rozkładać naszego jestestwa na czynniki pierwsze. Dłubać niepotrzebnie w naszych żywotach. Chociaż czasami jest to wskazane, aby zresetować siebie i niektóre rzeczy zacząć od początku.

W zabieganiu możemy beztrosko zagubić się. Mieć na wszystko wymówkę. Mamy bałagan w mieszkaniu – to dlatego, że ciągle nas w nich niema. Jesteśmy w pracach po 24 godziny nawet wówczas kiedy jesteśmy w domach. Nie mamy kiedy zadbać o dietę, zdrowie, sport – wiecznie jesteśmy zagonieni w pracy, wiecznie w drodze – to prawie jak fitness level hard i dieta stresowa oczyszczająca w jednym bogata w śmieciówkę i zapchaj snaki. Nie mamy czasu dla rodziny, bliskich i rodziny, a Święta są za rzadko, aby móc to wszystko nadrobić. Uzupełnić niezbędne braki towarzyskie o tę niebanalną szczyptę plotek i pochwał nad naszymi doczesnymi osiągnięciami i porażkami, a przecież na bieżąco zarzucamy „przyjaciół” w mediach społecznościowych naszymi historiami. Nikogo to nie obchodzi, byle tylko wygadać, ponarzekać, wzajemnie pozazdrościć. 

Brakuje nam prawdziwych żywych, namacalnych przyjaciół, dla których będzie miało naprawdę znaczenie co się z nami działo, kiedy nas nie było. Ludzi, którzy będą potrafili rzucić wszystko i nas ratować kiedy zatrzymamy się, spojrzymy na siebie, swoje życie i nie będziemy widzieć co dalej. Kiedy nasze plany rozpisane na długie miesiące potrzebować będą przyjaznego kopa.

Kiedy człowiek na chwilę zatrzymuje się, jest do tego zmuszony i rozgląda się dookoła, nagle dostrzega jak bardzo jest samotny po mimo tego, że nie jest sam. To uczucie jest przerażające i paraliżuje wnętrzności.  

Jestem pewna, że nie ja jedna czuję się tak, ale z powodu wiecznego zabiegania tak jak inni nie mam najzwyczajniej potrzeby, siły na pielęgnowanie przyjaźni. Kiedy, zaś nastają takie dni zatrzymania i rozglądam się i potrzebuje innych osób do przegadania, dostrzegam, że wszyscy gdzieś wsiąknęli. I jestem zła, sfrustrowana. Nakręcam się negatywnie jeszcze bardziej. Jakbym nie rozumiała, że mają swoje ważne sprawy, rodziny, pracę, ustawiczne kształcenie. Mają innych „swoich ludzi” od brudnej emocjonalnej roboty. Wiedząc to wszystko człowiek jeszcze bardziej zamyka się w sobie. Najzwyczajniej nie ma siły, odwagi wyściubić ślimaczych rogów z pancernej muszli własnego strachu, myśląc o sobie, że nie jest dostatecznie wartościową osobą do zawierania nowych przyjaźni.

Właśnie o to chodzi, aby potrafić odnajdywać nowych ludzi, kiedy starzy zawodzą i mają Cię gdzieś. Zapominają o Tobie. To sprawa dopasowania. Doboru naturalnego, że ludzie łączą się w przyjaźnie i trwają przy sobie latami, a może to kobiece przyjaźnie są tak błahe i nie trwałe. Zadowalają się tak łatwo substytutami.

Mężczyźni mają chyba prościej. Znam osobiście kilka takich przykładów męskich przyjaźni, które sprawiają wrażenie pancernych. Owi goście potrafią nie widzieć się latami i nagle od czapy spotykają jakby nigdy nic. Urwane zdanie, rozpoczynają po przecinku i ciągną wspólny wątek. Tak zaiste bezproblemowo, kiedy dla kobiet okres czasu dłuższy niż tydzień okazuje się czasami barierą nie do przebicia, wszak tyle może się zdarzyć i na bieżąco wymagana jest osoba do skomunikowania.

Kiedyś kiedy nie było Internetu, a telefon służył do przekazywania szybkich informacji, ludzie spotykali się częściej. Pisali do siebie listy pielęgnując przemyślane słowa na papierze. Nikt nie miał do nikogo pretensji o brak czasu i zainteresowania. Żyło się spokojniej bez tych niepotrzebnych pretensji (nie mówię oczywiście o czasach wojen kiedy żyło się ekstremalnie szybko, ale o takich spokojnych leniwych sielankach miejskich). Jeśli Twój przyjaciel wyjechał na stancję albo do pracy do dalekiego miasta nie zarzucałeś mu, że widujecie dwa razy do roku. Przyjaźń trwała w listach i wzmacniała jeszcze bardziej. W przeciwieństwie do dzisiejszej tak prostej komunikacji aplikacyjnej, kiedy każdą myśl możesz bezmyślnie przekazać i ginie ona jeszcze szybciej niż ją napiszesz. Czasami łapię się na tym, że zamiast napisać na messendzerze wolałabym wziąć kartkę papieru i napisać list. 

Wysłać i czekać na odpowiedź. Nie pamiętam kiedy dostałam ostatni prawdziwy list. Nie jakaś tam cukierkowa papeteria, ale zwykłe kartki w kratkę, jak w tych czasach kiedy pisywało się do znajomych z Radia Łódź. Owi ludzie czasami stawali się bliżsi niż przyjaciel ze szkolnych ławek. Człowiek czasami bardziej potrzebuje emocjonalnego kontaktu niż przytulenia. Oczywiście o od tej zasady są wyjątki…

Jak wybrnąć z tego impasu? Kiedy samemu stało się tak bardzo egocentryczną osobą za jaką ma się wszystkich ludzi dookoła siebie? Jak znaleźć stosowny balans? Wybaczyć sobie i pierwszym wyciągnąć rękę? Nawet wówczas kiedy może zostać opluta zdawkowym „nie mam teraz dla Ciebie czasu”?


Człowiek nie jest samotną wyspą.

Komentarze